“Im więcej informacji, tym lepiej” – czy tak rzeczywiście jest?
Poszukiwanie nowych informacji przychodzi nam naturalnie. Czytamy wiadomości, subskrybujemy newslettery, niektórzy z nas wciąż oglądają kanały informacyjne w telewizji czy słuchają ich w radiu. Czy lepiej jest wiedzieć więcej czy mniej? Mało kto zawaha się, nim odpowie, że więcej. Więcej informacji to lepiej, prawda?
Ilość informacji nie przekłada się na jakość
Nadmiar informacji może okazać się szkodliwy. To, co sprawdzi się na poziomie zbiorowości, nie ma automatycznie przełożenia na indywidualnego człowieka. Lepiej, że jako ludzkość wiemy więcej na temat otaczającego nas wszechświata. Ale indywidualnie posiadamy ograniczone zasoby uwagi i pamięci. Przeznaczanie ich na informacje nieprzydatne może skutecznie zakłócić przetwarzanie tych najbardziej istotnych.
Nie zachęcam do sztucznego zawężania swoich horyzontów. Ten wątek jeszcze poruszę przy innej okazji. Na razie potraktuję to zagadnienie w wąskim kontekście. Przypuśćmy, że rozwiązujemy określony problem. Czy lepiej, byśmy mieli na jego temat jak najwięcej informacji?
Znów, wydaje się, że tak. Ale badania z dziedzin takich jak kognitywistyka, psychologia poznawcza czy neuronauki, pokazują, że nawet w indywidualnym przypadku ilość informacji nie ma przełożenia na ich jakość. A może mieć wręcz przełożenie negatywne.
Jak badano percepcję?
Jak działa ludzki umysł, gdy chodzi o pozyskiwanie informacji? Posiadamy jedynie pewne hipotezy, wyrażone za pomocą metafor. Najstarszą z nich datuje się na koniec XIX wieku – William James opisuje w niej uwagę jako bramkę, przez którą umysł wpuszcza (lub nie) wybrane bodźce.
W drugiej połowie XX wieku do tej metafory dołączono dwie inne, pokazujące uwagę z innej perspektywy. Donald Broadbent opisał uwagę jako lejek, akcentując wielostopniowość eliminacji szumu – jego zdaniem analizujemy bodźce na różnych poziomach, angażując coraz większe zasoby na każdym kolejnym, zatem również “wpuszczając” coraz mniej informacji na dalsze etapy analizy.
Z kolei Anne Treismann posługuje się metaforą filtra, która podkreśla znaczenie zatrzymywania zbędnych treści jeszcze przed poddaniem ich przetwarzaniu w świadomości. Metafory te nie wykluczają się, a wręcz uzupełniają.
W naszym kontekście warto zauważyć, że jeśli na “szczycie lejka” umieścimy więcej informacji, wzrasta niebezpieczeństwo, że na poszczególnych “filtrach” zatrzymają się jakieś istotne, a przepuszczone zostaną te mniej istotne. Innymi słowy, dojdzie do błędnego rozpoznania sygnałów (tzw. false positives), ponieważ nasza percepcja ulegnie przesyceniu. W pewnych warunkach zatem, im więcej mamy informacji – tym gorzej.
Ale jak to możliwe, że mając do dyspozycji “filtry” i “lejki” nie oddzielamy poprawnie istotnych informacji od tych nieistotnych? Omówimy to w kolejnym artykule, już niebawem.